Siema – trochę mnie nie było. Nie ukrywam, główny powód to lenistwo, ale pochłonęła mnie też nowa praca. O ile wszystko pójdzie dla mnie pomyślnie, będę mógł o niej powiedzieć nieco więcej w przyszłym roku. Wracając do tematu: stworzyłem 3 hollywoodzko-youtubowe produkcje i na nich póki co się zatrzymałem. Warto byłoby natomiast jakoś podsumować ten okres, żeby finalnie się z nim i z Wami rozliczyć.
Na sam pomysł zasiania swojego „legalnego sortu” wpadłem jeszcze w podczas ciężkich robót w Niderlandach (bardzo nie polecam) – wszakże trzeba było coś robić po powrocie, a od dłuższego czasu chodziło za mną zawodowe związanie się z konopiami. Umówmy się, jakakolwiek praca mnie boli, ale jeśli już mam pracować, to super by było robić to w otoczeniu czegoś, co mnie interesuje. Wtedy zapadła decyzja o stworzeniu purplekusha i zrobienia jednego grubszego projektu z nim związanego. Jak się nie trudno domyślić, były to „konopie w polskim ogródku”.

Jak powiedział, tak też zrobił (co u mnie nie zdarza się znowu tak często). Po powrocie z Holandii posiedziałem miesiąc, elegancko się leniąc, a pod koniec kwietnia złożyłem wymagane papiery do urzędu miasta. Tutaj nieoceniona była instrukcja z bloga Kombinatu Konopnego, którego od listopada tego roku mam przyjemność współtworzyć :>.
Wklejam ją TUTAJ jeszcze raz, możecie też spodziewać się jej delikatnej aktualizacji w 2022. Instrukcja jest naprawdę w porządku i jeśli tylko nie będziecie za mocno fisiować we wniosku i opiszecie wszystko zgodnie z prawdą, to ogarnięcie pozwolenia powinno być formalnością. Nieco inaczej może być w przypadku, gdy po drugiej stronie okienka w urzędzie będzie ktoś wyjątkowo nieprzychylny konopiom, wtedy może Wam robić pod górkę. Niestety, nie ma na to innej rady, jak być możliwie uprzejmym i próbować do skutku.
Jeśli kompletnie nie wiecie co wpisać we wniosku, to poniżej macie skan tego, co ja sam zaniosłem do urzędu. Tak wypełniony kwit przeszedł bez problemów:

Jedyną rzeczą, którą mój wniosek różnił się od standardowego, była zgoda na zasiew na działce, która nie należy do mnie – podpisali ją właściciele, czyli moi rodzice. Niestety, mieszkając w bloku, nie zasiałbym tego na balkonie tyle, ile bym chciał, poza tym już widzę odwiedzającą mnie policję, kiedy roślinki przekroczyłyby wysokość barierki. Całe szczęście, mama zgodziła się na odstąpienie mi 1/3 ogródka.
Samo załatwienie formalności trwało kilka dni – z tego, co wiem, nie wszyscy mają to szczęście, więc warto zacząć załatwiać papiery np. na miesiąc przed planowanym zasiewem. Ja miałem nieco łatwiej, bo, jak wspomniałem w pierwszym video, moje pozwolenie miało numerek 2 w mojej gminie – to oznacza, że ktoś już wcześniej przetarł mi szlaki, przez co uzyskanie pozwolenia było tylko kwestią wypełnienia i dostarczenia dokumentów do urzędu.
1# odcinek
Kiedy załatwiłem papierologię, przyszedł czas na sianie, co można było zobaczyć w pierwszym odcinku tego wiekopomnego dzieła. Przeszło to bez większych fakapów, jedynym problemem była za duża „rozrzutność” przy gospodarowaniu nasionami przy konkretnych grządkach, wskutek czego później na klęczkach szukałem nasion z pierwszych grządek, żeby starczyło mi na te ostatnie xD. No cóż, błędy nowicjusza. Prawdopodobnie mogłem tu użyć coś w rodzaju siewnika punktowego i wtedy cały proces przeszedłby sprawniej, no ale wiecie jak jest.

2# odcinek
Na tym zakończył się pierwszy odcinek. Od tego czasu minęły 2 miesiące, a ja nagrałem „kontrolę”. W tym okresie nie działo się nic, co jakiś czas podlewałem roślinki, gdy słońce zbyt hardkorowo dawało się we znaki.
Podczas kontroli zwróciłem uwagę na błędy, które popełniałem, a sponsorem odcinka było wyrażenie „po prostu”. W zasadzie najważniejsza rzecz dla tego odcinka wydarzyła się sporo przed jego kręceniem, a mówię tutaj o uzupełnieniu drugiej części pola, na której zagęszczenie roślinek nie było dla mnie wystarczające.
Moim zdaniem bardzo fajnie sprawdził tu się stary patent, czyli wysianie roślin w domu i dostarczenie na miejscówkę, kiedy wyjdą z ziemi i wytworzą pierwsze ostro zakończone listki. Dzięki temu miałem większą pewność co do tego, że dalej poradzą sobie same, o ile nie zjedzą ich ślimaki (miałem kiedyś dużo problemów z tymi paskudziakami, raz przez noc zjadły mi 80% sadzonek).
Jeśli mógłbym coś tu rozegrać lepiej, to pewnie wystarczyłoby siać bardziej „odpowiedzialnie”, np. za pomocą wymienionego wcześniej siewnika punktowego, albo po prostu kupić większe opakowanie i gęsto siać z łapy.
3# odcinek
W 3 ostatnim odcinku zabrałem się za zbiory. Cóż to był za piękny czas, nie zapomnę go nigdy. Wydaje mi się, że dość klarownie opisałem jak do tego podejść w filmie. Tutaj bez większej historii, nie mam większych zastrzeżeń do tego materiału.
Mam natomiast zastrzeżenia do siebie, bo zdecydowanie nie skalkulowałem czasowo całego tego przedsięwzięcia. Samo ścięcie plantów to jedno, ale nagrać w ten sam dzień odcinek i otrymować taką ilość w pojedynkę, nawet niedokładnie, to była jakaś masakra. Właśnie dlatego całość zajęła mi 3 dni i musiałem zatrudnić do tego nieocenionych pomocników (tenks Pablo & Tony).
I co, i co było dalej Barteczek?
Przebrnęliśmy przez filmy – czas na to, co działo się po nich. A pierwszym etapem było suszenie. Na szczęście tutaj też mogłem skorzystać z uprzejmości rodziców i wrzuciłem zbiory na strych w moim domu rodzinnym, gdzie hulający przez deski w dachu wiatr po raz pierwszy okazał się sprzymierzeńcem.
Już na wiosce podzieliłem sobie zbiory na 3 rodzaje – kwiatostany, mniejsze ścinki i topy oraz same liście. Ścinki i liście trafiły luźno rozłożone na podłodze tak, aby nie złapały pleśni, a kwiatostany rozwiesiłem na siatce, którą uformowałem w hamak. To rozwiązanie zdało egzamin bardzo dobrze i po 3 tygodniach suszenia w ten sposób przyszedł czas by zapakować gdzieś susz, żeby z kolei nie zrobił się z niego totalny wiór.

Pierwsza moja myśl to klasycznie – cisnę w słoiki. Przypomniałem sobie, że logistycznie było to dość niewygodne rozwiązanie i idąc z duchem czasu, zamówiłem sobie doypacki na allegro. Znałem to rozwiązanie z większości sklepów, które sprzedają susz konopny jako herbatki. Moim zdaniem całkiem fajne rozwiązanie, na pewno łatwiej to przenosić bez obaw o stłuczenie i zbieranie wszystkiego z podłogi.
I tak susz stoi sobie do dziś – w planach jest na pewno zrobienie małej partii olejku CBD, zrobienie z tego ciach (lub ciacha) i paru innych ciekawych rzeczy. O efektach na pewno będę informował na blogu, jak tylko zabiorę się za konopne eksperymenty.
Parametry mojej Futury 75
Pewnie chcielibyście wiedzieć jakie parametry może mieć taki susz uprawiany w przydomowym ogródku bez żadnych nawozów i udziwnień – okazuje się, że chyba całkiem nienajgorsze.
Dzięki uprzejmości (i dużej wiedzy) Olgi Jabłońskiej mogłem oddać swój susz do analizy w profesjonalnym labie. Oto jak przedstawiają się wyniki:
„0,37% CBD
3,92% CBDA
0,030% d9THC
0,095% THCA
0,16% CBGASUMA CBD/CBDA – 3,81%
SUMA d9THC/THCA – 0,11%
Wnioski:
- bardzo zacna domowa uprawa
- stosunek C:T (przy porównaniu sum obu form) 1:35 :)”
Taką właśnie wiadomość dostałem od Olgi i bardzo mnie ona ucieszyła. Zawartość CBDA to prawie 4%, więc uważam, że nienajgorzej (i nie nakłamałem Wam w deklaracjach w filmie!). Zaskoczyła mnie też spora zawartość CBGA, myślałem, że tego będzie najmniej z wszystkich kannabinoidów.
Swoją drogą bardzo dziękuję Oldze, że podjęła się analizy mojego suszu. Musicie wiedzieć, że oprócz działalności „laboranckiej” zaczęła niedawno publikować na swoim blogu miligramy.pl kozackie przepisy na konopną szamę – polecam sprawdzić!
Z nieoficjalnych źródeł wiem, że ta agentka jest w stanie zrobić śledzie infuzowane kannabinoidami, tak że ten, sami rozumiecie skalę świetności tego przedsięwzięcia – osobiście bardzo kibicuję temu projektowi i bardzo zachęcam do jego sprawdzenia!
Interesuje Was też zapewne ile tego wyszło. Wyszło tego 2,137 (xD) kg suszu razem z liśćmi i ziarnem.
Jeśli rozgraniczyć to na kwiatostany, ścinki i liście to tych pierwszych wyszło 807 g, drugich 547 g, a trzecich 783 g. Przypominam, że obszar, na jakim siałem konopki to 13,64 m2.

I to by chyba było na tyle: teraz projekt uważam już za całkowicie zakończony, przedstawię jeszcze tylko swoje wnioski z całego przedsięwzięcia:
- było fajnie, ale video (a przynajmniej w takiej formie gdzie jestem prezenterem) to zdecydowanie nie mój format :P, wolę pisać
- chyba trochę za dużo straszyłem tymi przekroczeniami – jest to ważne, ale przy zachowaniu zdrowego rozsądku i zachowaniu także męskich osobników na polu, nie ma co przesadzać (dlatego prawdopodobnie w przyszłym roku jedziemy z Finolą)
- fajnie było posiać więcej niż jedną roślinkę w jednym miejscu – takie konopne poletko robi fajne wrażenie (nacykałem trochę zdjęć, będzie co wrzucać na insta).
- Futura 75 podczas kwitnienia pachnie jak większość normalnych batów (oczywiście teoretyzuję, bo nigdy nie miałem do czynienia z nielegalnymi odmianami 😉 )
- przy takich ilościach należy zarezerwować sobie przynajmniej 2 dni wolnego (+ wesołą ekipę, z którą trymowanie minie szybciej a paluchy nie będą tak boleć)
Dobra, jeszcze na koniec podziękowania dla dobrych dusz, bez których całe te konopie w polskim ogródku w ogóle nie powstały, a więc dziękuję:
- Mamie i Tacie za niebywałą wyrozumiałość w starych i nowych czasach oraz za użyczenie ziemii, z której wyrosły ładne kwiatki
- mojej dziewczynie Adriannie, która była wsparciem merytorycznym, krytycznym i która kibicowała całemu projektowi od samego początku
- mojemu bratu Jakubkowi za doglądanie plantów i podlewanie ich, kiedy ja nie mogłem tego zrobić
- Tony’emu i Pablowi, którzy byli nieocenioną pomocą w trakcie zbiorów i wszystko co poza kamerami
- Oldze za przeanalizowanie moich zbiorów
- całemu Kombinatowi Konopnemu na czele z prezesem Maciejem, który stworzył instrukcję, dzięki której cały projekt w ogóle miał szansę powstać
Nisko kłaniam się każdej z tych osób. To już wszystko – jeśli czegoś nie wyjaśniłem, coś Was ciekawi, albo po prostu chcecie coś napisać – barabańcie w komentarzach! Dzięki i do następnego! Ello!